czwartek, 28 sierpnia 2014

Louis.

Halloween. Dzień, w którym dzieciaki mogą dostać za darmo cukierki. Kiedyś było ono moim ulubionym świętem, ale to się zmieniło. Odkąd poznałam Louis'a chłopak zawsze w tym dniu, wykręcał mi jakieś numery. W tamtym roku on i chłopaki porwali mnie. Przebrali się za bandytów. Zawiązali moje oczy, nogi oraz ręce. Wrzucili do bagażnika. Gdy dojechaliśmy na miejsce. Ściągnęli z moich oczu opaskę i wtedy zobaczyłam ich. Śmiali się wniebogłosy. I oni są już dorośli. Nie chce mi się w to wierzyć. Boję się co wymyślą w tym roku.

                                                                ~*~
Skończyła się moja wieczorna zmiana. Wzięłam swoją kurtkę z wieszaka. Pracuję, jako kelnerka z jednych pobliskich barów. Chociaż Louis jest bardzo sławny, chciałam pracować. Nie chciałam siedzieć całymi dniami bezczynie oglądając stare telenowele podczas kiedy on z chłopakami jeżdżą z kraju do kraju i grają koncerty. Wsiadłam do mojego bmw. Przekręciłam kluczem stacyjkę. Samochód ryknął i odjechałam. O godzinach wieczornych mało porusza się samochodów. Włączyłem radio. Akurat leciała piosenka chłopaków Little Things. Gdy pierwszy raz usłyszałam tą piosenkę, zakochałam się od razu. Nie powiem popłakałam się. Chłopaki świetnie się spisali. Nuciłam każdą zwrotkę. Na każdej ulicy, biegały dzieciaki przebrana w przeróżne kostiumy.

10 minut później*
Zaparkowałam samochód. Zablokowałam drzwi i poszłam w kierunku domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Dookoła panowała istna cisza. Louis pewnie jeszcze nie wrócił z wywiadu. Czyli mam cały dom do swojej dyspozycji. Zawiesiłam kurtkę na wieszaku. Weszłam po schodach do sypialni. Wyciągnęłam z szafki moją piżamę oraz ręcznik. Poszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie wszystkie ciuchy. Po długiej kąpieli, wytarłam się ręcznikiem, a następnie przebrałam się w moją piżamę. Nagle światło zgasło. Próbowałam go włączyć, niestety nie dało się. Super wywaliło nam korki, a do tego mój telefon został w kieszonce kurtki. Próbowałam odnaleźć drzwi. Kiedy je znalazłam, wyszłam. Nagle, usłyszałam dziwny pisk. Dobiegał on ze salonu. Postanowiłam sprawdzić co się stało. Zeszłam po woli ze schodów. Skręciłam w korytarz, w którym znajdował się salon. Pisk ucichł. Wychyliłem się za ściany. W ciemności zauważyłam postać kosiarza.
- Proszę nie zabijaj mnie.- usłyszałam niski głos Louis'a. Wtedy kosiarz się zaśmiał. Kosiarz podniósł swoją kosę do góry.
- Nie!!- krzyknęłam. Rzuciłam się na postać kosiarza, przez co on się przewrócił na ziemię.
- Nie pozwolę ci go skrzywdzić, ty psychopato. - powiedziałam. W tym momencie Louis i kosiarz zaczęli się śmiać. W tym też samym momencie zaświeciło się światło. Wstałam. Louis i kosiarz tarzali się ze śmiechu po ziemi. Po chwili oboje się ogarnęli i wstali. Kosiarz ściągnął ze siebie maskę. Za nią kryła się twarz Josh'a.
- Dupki. - powiedziałam i pobiegłam na górę. Louis pobiegł za mną. Zrzuciłam się na łóżko. Louis usiadł koło mnie.
- Przepraszam, wiem że nie lubisz takich żartów. - powiedział.
- Myślałam, że co się tobie stało. - powiedziałam.
- A poza tym wy i tak się nie zmienicie. Co roku odkąd się poznaliśmy robicie mi takie żarty. - powiedziałam. Chłopak zaczął gładzić ręką moje włosy.
- Przepraszamy cię za to obiecujemy, że to nigdy się nie powtórzy.- powiedział.
- Obiecujesz?- spytałam się.
- Tak, ja i chłopaki obiecujemy. - odpowiedział. Wtuliłam się w tors chłopaka, a on pocałował moje włosy.





O matko to już mój trzeci post w tym tygodniu, z czego ja jestem bardzo dumna. A poza tym mam nadzieję, że wam się spodobał. 



                                               5 komentarzy= nowy imagin.

7 komentarzy: