sobota, 7 marca 2015

Ashton cz.3

"Ashton? Ashton? Ashton? Znany mi głos powtarzał w kółko moje imię. Znajdowałem się w nieznanym mi domu. Dookoła panowała pustka. Ściany były zdarte ze starej farby, meble był połamane lub zniszczone. Co ja tu robię?  
- Ashton... - głos ponownie się odezwał.  Głos zaczął ponownie wypowiadać moje imię. Z każdym wywołaniem, głos był bliższy i bardziej rzeczywisty. Po paru sekundach głos uciszył się. Nagle, czyjaś ręka dotknęła mojego ramienia. 
- Możesz się odwrócić. - głos odezwał się. Zrobiłem to.  Kim może być ta osoba? Nie mogłem w to uwierzyć. Moja mama, stała cała i zdrowa. Przytuliłem ją, ale moje ręce nie dotykały jej ciała, tylko przenikały.  Kobieta spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach.
- Nie możesz mnie dotknąć, jestem tylko twoim wyobrażaniem. Chcę tylko ciebie przed czymś ostrzec. Twoja ukochana jest w wielkim niebezpieczeństwie. Każdego dnia jest z nią gorzej. Na jej ciele znajdują się nowe blizny, a każdy z nich jest coraz większy. Cierpi ona bardzo z tego wszystkiego, roni wiele łez, przez co z nich mogłoby powstać morze lub ocean. Jej organizm czuję się coraz słabiej, nie dostaje żadnego jedzenia ani wody, ale zawsze wypowiada jedno zdanie: " Ashton potrzebuje ciebie". - kobieta spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się lekko i zniknęła...." 
Obudziłem się ze łzami w oczach. Co, jeśli przez to moja mama chciała mi dać jakiś znak. Może to co ona mówiła jest prawdą. A co jeśli ona ma rację? Próbowałem odpowiedzieć na zadawane przez siebie pytanie, ale nie umiałam na nie odpowiedzieć. Może to jest prawda.... a jeśli tak to gdzie jest [t.i]???


* Z twojej perspektywy*
Moja ciała leżało w tej samej pozycji, od paru już dni. Ręce przykute do łóżka, a nogi ledwo co się poruszały z braku sił. W życiu nie byłam taka słaba, nawet jakbym chciała podnieść swój telefon, on za pewnie spadłby na ziemię i roztrzaskał się na milion kawałków. Najgorsze jest to, że znajduję się już tu tak długo, a ja nawet nie znam twarzy swojego sprawcy. Zawsze przychodzi do mnie o tej samej porze, z zakrytą twarzą. W ręku trzyma tylko jakieś narzędzie, którym następnie mnie nie biję. Nigdy się nie odzywa, nawet jak zadam mu jakiekolwiek pytanie. W moim brzuchu panuje totalna pustka, ze względu na to że nie jestem karmiona. Ledwo co już połykam ślinę. Jeśli bym wiedziała, że tak ma się potoczyć mój los, wolałabym już umrzeć. Zastanawia mnie to czy Ashton wie o wszystkim. A jeśli tak czy mnie on próbuję odnaleźć?  On nawet nie wie jak ja go teraz potrzebuję. Wiem, że zachował się jak ostatni dupek, ale chciałabym znaleźć się w jego wielkich ramionach. Czuć jego dotyk czy jego zapach.... Do pomieszczenia przyszedł mężczyzna. Jego twarz była zakryta kominiarką. Usiadł na krześle i spojrzał na mnie. Ja zrobiłam to samo.
- Pewnie, zastanawiasz się dlaczego to zrobiłem? - zapytał się. Nie kurde nie interesuje mnie to, zadaje ci wiele pytań na ten temat, ale to tylko tak do zabawy.
- A jak myślisz?- odpowiedziałam mu.
- Nie zrobiłbym nigdy tego, ale przez twojego chłopaka, zginęła najbliższa osoba w moim życiu... mój brat.- Ashton? Ale co on jest z tym wmieszany. Co prawda, Ashton był w więzieniu, ale powiedział mi tylko za to, że kradł. Czyżby znów on mnie okłamał?
- Nie, nie mogę w to uwierzyć. Nie on, nie Ashton.- odpowiedziałam ze łzami w oczach.
- Widzisz, kochana prawda czasami boli.- Mężczyzna wstał i zaczął iść w moim kierunku. Odwiązał moje ręce od obręczy. Pociągnął mnie przez co wylądowałam na ziemi z hukiem.
- Wstań! - krzyknął. Wypełniłam jego rozkaz. O własnych siłach po starałam wstać. Mężczyzna trzymał mnie za ramię. Wyszliśmy z pokoju. Szliśmy przez ciemny korytarz. Mężczyzna zaprowadził mnie do pokoju. Znajdowało się tam tylko biurko, krzesło i komputer. Po co on mnie tu przyprowadził? Nie umie go obsłużyć czy co? Mężczyzna posadził mnie na krześle. Włączył komputer. Na ekranie był włączony skype.
- Po co mnie tu sprowadziłeś? - spojrzałem na mężczyznę.
- Pogadasz z twoim chłopczykiem..- odpowiedział. Włożył rękę do kieszeni swoich spodni. Wyciągnął z nich mój telefon. Wyszukał coś w nim, a następnie przyłożył go do mojego ucha. Z kątem oka zauważyłam, że to numer Ashtona.
- Tylko bez żadnych wykrętów. Masz mu powiedzieć, żeby przyjechał tutaj. Tutaj masz adres. - mężczyzna podał mi kartkę, na której znajdował się adres. - tylko nic nie wykombinuj, bo źle się dla ciebie to skończy. Po 3 sygnałach, ktoś odebrał.
- [t.i] to ty boże nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem. Gdzie jesteś? - spytał się.
- Nie, nic mi nie jest. Jestem cała i zdrowa. Tamten mężczyzna zostawił mnie samą w domu, po kilku już dniach. Zostawił mnie samą na pastwę losu. Proszę cię, przyjedź po mnie, Nie chce już tutaj się już znajdować.- odpowiedziałam, ze łzami w oczach. Teraz nasze role się zamieniły. To ja go teraz okłamałam.
- Oczywiście, będę tutaj najszybciej jak będę mógł. Powiedz mi, tylko gdzie jesteś?- z trudem połknęłam ślinę.
- Na One Strike 152. Stary opuszczony dom.- odpowiedziałam, z trudem.
- Nie bój się, przyjadę po ciebie. - powiedział. Nie, ja nie mogę na to pozwolić.
- Ashton, nie rób tego on jest tutaj. On chce się na tobie zemścić!!- mówiłam jak najszybciej mogłam. Mężczyzna szybkim ruchem wziął telefon i rzucił nim o ścianę.
- O nie tak nie będziemy się bawić, teraz mi za to wszystko zapłacisz......





Bum, o to następna część. Mam nadzieję, że wam się spodoba. :3 Bo to jest najważniejsze. A wy co myślicie, co może zrobić ten mężczyzna [t.i]. Jeśli chcecie się tego dowiedzieć, to zależy tylko od was. 



  8 komentarzy= Nowy rozdział :3