czwartek, 28 sierpnia 2014

Louis.

Halloween. Dzień, w którym dzieciaki mogą dostać za darmo cukierki. Kiedyś było ono moim ulubionym świętem, ale to się zmieniło. Odkąd poznałam Louis'a chłopak zawsze w tym dniu, wykręcał mi jakieś numery. W tamtym roku on i chłopaki porwali mnie. Przebrali się za bandytów. Zawiązali moje oczy, nogi oraz ręce. Wrzucili do bagażnika. Gdy dojechaliśmy na miejsce. Ściągnęli z moich oczu opaskę i wtedy zobaczyłam ich. Śmiali się wniebogłosy. I oni są już dorośli. Nie chce mi się w to wierzyć. Boję się co wymyślą w tym roku.

                                                                ~*~
Skończyła się moja wieczorna zmiana. Wzięłam swoją kurtkę z wieszaka. Pracuję, jako kelnerka z jednych pobliskich barów. Chociaż Louis jest bardzo sławny, chciałam pracować. Nie chciałam siedzieć całymi dniami bezczynie oglądając stare telenowele podczas kiedy on z chłopakami jeżdżą z kraju do kraju i grają koncerty. Wsiadłam do mojego bmw. Przekręciłam kluczem stacyjkę. Samochód ryknął i odjechałam. O godzinach wieczornych mało porusza się samochodów. Włączyłem radio. Akurat leciała piosenka chłopaków Little Things. Gdy pierwszy raz usłyszałam tą piosenkę, zakochałam się od razu. Nie powiem popłakałam się. Chłopaki świetnie się spisali. Nuciłam każdą zwrotkę. Na każdej ulicy, biegały dzieciaki przebrana w przeróżne kostiumy.

10 minut później*
Zaparkowałam samochód. Zablokowałam drzwi i poszłam w kierunku domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Dookoła panowała istna cisza. Louis pewnie jeszcze nie wrócił z wywiadu. Czyli mam cały dom do swojej dyspozycji. Zawiesiłam kurtkę na wieszaku. Weszłam po schodach do sypialni. Wyciągnęłam z szafki moją piżamę oraz ręcznik. Poszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie wszystkie ciuchy. Po długiej kąpieli, wytarłam się ręcznikiem, a następnie przebrałam się w moją piżamę. Nagle światło zgasło. Próbowałam go włączyć, niestety nie dało się. Super wywaliło nam korki, a do tego mój telefon został w kieszonce kurtki. Próbowałam odnaleźć drzwi. Kiedy je znalazłam, wyszłam. Nagle, usłyszałam dziwny pisk. Dobiegał on ze salonu. Postanowiłam sprawdzić co się stało. Zeszłam po woli ze schodów. Skręciłam w korytarz, w którym znajdował się salon. Pisk ucichł. Wychyliłem się za ściany. W ciemności zauważyłam postać kosiarza.
- Proszę nie zabijaj mnie.- usłyszałam niski głos Louis'a. Wtedy kosiarz się zaśmiał. Kosiarz podniósł swoją kosę do góry.
- Nie!!- krzyknęłam. Rzuciłam się na postać kosiarza, przez co on się przewrócił na ziemię.
- Nie pozwolę ci go skrzywdzić, ty psychopato. - powiedziałam. W tym momencie Louis i kosiarz zaczęli się śmiać. W tym też samym momencie zaświeciło się światło. Wstałam. Louis i kosiarz tarzali się ze śmiechu po ziemi. Po chwili oboje się ogarnęli i wstali. Kosiarz ściągnął ze siebie maskę. Za nią kryła się twarz Josh'a.
- Dupki. - powiedziałam i pobiegłam na górę. Louis pobiegł za mną. Zrzuciłam się na łóżko. Louis usiadł koło mnie.
- Przepraszam, wiem że nie lubisz takich żartów. - powiedział.
- Myślałam, że co się tobie stało. - powiedziałam.
- A poza tym wy i tak się nie zmienicie. Co roku odkąd się poznaliśmy robicie mi takie żarty. - powiedziałam. Chłopak zaczął gładzić ręką moje włosy.
- Przepraszamy cię za to obiecujemy, że to nigdy się nie powtórzy.- powiedział.
- Obiecujesz?- spytałam się.
- Tak, ja i chłopaki obiecujemy. - odpowiedział. Wtuliłam się w tors chłopaka, a on pocałował moje włosy.





O matko to już mój trzeci post w tym tygodniu, z czego ja jestem bardzo dumna. A poza tym mam nadzieję, że wam się spodobał. 



                                               5 komentarzy= nowy imagin.

środa, 27 sierpnia 2014

Liam.

Pewnie chcecie wiedzieć, jak to jest kiedy jesteś sławnym. Nie powiem cieszę się z tego. Ja i chłopaki mamy wiernych fanów, na których możemy zawsze liczyć oraz pieniądze, ale w końcu one nie dają szczęścia. Ale co z tego? W moim życiu brakuje czegoś. Raczej kogoś... dziewczyny. Pewnie pomyślicie, że miałem wiele dziewczyn. Owszem miałem, ale żadna z nich nie była tą jedyną. Każdy mój związek trwał niecałe parę miesięcy. Każdego dnia, gdy wracam do swojego mieszkania, zostaję same pustki. Chciałbym, aby to się kiedyś zmieniło. Kiedy wracałbym po trasie, nagraniach lub wywiadach czekała by tam na mnie osoba za, którą skoczyłbym w ogień. Pocałował w policzek i spytał się jak minął jej dzień. Minęły, by parę miesięcy, lat a ona zostałaby panią Payne. Później na świat przyszłyby nasze dzieci, a za parę lat nasze wnuki. Ale czy kiedyś to się wydarzy? Mam taką nadzieję. Ale nie zaplanujemy swojego życie. To ono samo się planuję.

                                                                             ~~~*~~~~
Ja i chłopaki mieliśmy ostatnią próbę dźwiękową przed naszym dzisiejszym koncertem. Nie powiem wyszło nam to świetnie. Chłopaki pokazali, na co ich stać. Cieszę się, że ich poznałem. Gdyby nie Simon nie wiem, jakbym poradził się w roli solisty. Chłopaki są dla mnie, jak bracia. Zazdroszczę im tego, że cieszą się wielką popularnością dziewczyn. Prawie na każdym bilbordzie jest napisane: I LOVE YOU HARRY, MRS. HORAN itp. Rzadko kiedy widuję  na nich swoje imię lub nazwisko. Z tego powodu jest mi bardzo przykro.


                                                                                          ~~*~~
- Dajcie z siebie wszystko.- powiedziała Lou, trzymając na rękach swoją córeczkę Lux. Dziewczynka pomachała nam i pocałowała każdego z chłopaków w policzek. Uwielbiam ją. Po kolei wchodziliśmy na scenę. Cały stadion zaczął piszczeć. Podziwiam naszych fanów, że mają takie gardła, sam chciałbym mieć takie. Pierwszą piosenkę, którą zaśpiewaliśmy była One Thing.... Gdy koncert dobiegał koncert, zaśpiewaliśmy Little Things. Kiedy zaczynała się moja solówka wtedy zauważyłem ją. Była jedną z najpiękniejszych dziewczyn jakąkolwiek widziałem. Miała (twój kolor włosów) włosy oraz ( twój kolor oczów) oczy przy, których się rozpłynąłem. Z oddali zauważyłem, że miała na koszulce napisane Mrs.Payne. Czyli jest taka dziewczyna, dla której jestem ulubieńcem.
- Liam... Liam śpiewaj.-  usłyszałem głos Harr'ego. Szybko się ocknąłem i zacząłem śpiewać. Po skończonym koncercie rozdawaliśmy autografy oraz robiliśmy zdjęcia z fanami. Sprawia mi to ogromną przyjemność. Każda chwila spędzona z naszymi fanami jest magiczna. Jesteśmy jej bardzo wdzięczni za to, że robią dla nas rysunki z naszymi podobiznami oraz zeszyty poświęcone z naszymi osobami. Doceniamy to, że poświęcili swój wolny czas. 
- Dziękuję bardzo- powiedziała dziewczyna, której dałam autografem. Przytuliłem ją i pożegnałem. Spuściłem głowę w dół. Zauważyłem, że moje vans'y odwiązały się. Skuliłem się i zawiązałem sznurówkę. 
- Ekhm. - usłyszałem kobiecy głos. Podniosłem głowę do górę. Wtedy ujrzałem ją. Wstałem i uśmiechnąłem się do niej. 
- Czy mogę prosić ciebie o autograf? - spytała się. 
- Oczywiście. - odpowiedziałem. Wziąłem od niej kartkę i długopis, a następnie podpisałem ją. 
- Dziękuje. - powiedziała, po czym mnie przytuliła. 
- To ja ci dziękuję. Dziękuję, że masz tą koszulkę. - powiedziałem. Dziewczyna odkleiła się ode mnie. 
- Nie ma za co. - powiedziała. Dziewczyna powoli odchodziła, ale zatrzymałem ją. 
- Co powiesz na to, że zaproszę ciebie na randkę?- spytałem się.
- Będzie to zaszczyt z mojej strony.- odpowiedziała. Wymieniliśmy się swoimi numerami telefonów i pożegnaliśmy. Chciałem skakać i piszczeć, jak fanka na nasz widok. Ale powstrzymałem się.  Po zakończeniu spotkań z naszymi fanami, zostaliśmy odwiezieni do swoich mieszkań.


                                                                                   ~~*~~~

Umówiliśmy się pod bramą parku. Postanowiłem ze ubiorę się jedną z moich koszul w kratę oraz w jeansy.  Już miałam wychodzić kiedy zauważyłem, że nie ubrałem butów. Szybko wróciłem do domu i ubrałem czarne conversy. Zamknąłem drzwi i zszedłem na dół. Po drodze kupiłem bukiet róż. Gdy byłem na miejscu [t.i], bo tak miała ona na imię czekała już na mnie. Wyglądała oszołamiająco. Miała ubraną czarną sukienkę do kolan. Swoje włosy miała luźno spięte.
- Wyglądasz pięknie. - powiedziałem. Podałem jej bukiet kwiatów.
- Dziękuje są piękne i nawzajem. - powiedziała. Od dłuższego czasu spacerowaliśmy się po uliczkach londyńskich. Niestety zakończył to deszcz. Zaczęliśmy biec. Byłem szybszy przez co dziewczyna nie dała rady mnie dogonić. Zatrzymałem się. Wziąłem ją na ręce i zacząłem biec dalej. Schroniliśmy się starym opuszczonym budynku. Odłożyłem dziewczynę na ziemię. 
- Naprawdę jesteś szybki. - powiedziała. Uśmiechnąłem się do niej. Dziewczyna odwzajemniła mi tym samym.  Zapadła głęboka cisza. Spojrzałem głęboko dziewczynie w oczy, a ona w moje. Po chwili nasze twarze zbliżały się do siebie, po czym nasze usta złączyły się w długi pocałunek.


2 lata później*

Już od ponad roku ja i [t.i] jesteśmy małżeństwem. Nasze fanki zaakceptowały moją nową wybrankę, za co bardzo im dziękuje. Jednak marzenia się spełniają.... 






Moja wena nareszcie wróciła. Nie powiem ten imagin mi wyszedł i podoba mi się on. Mam nadzieję, że wam też. Pamiętaj czytasz=komentujesz. :D 










wtorek, 26 sierpnia 2014

Ashton cz.5

- Widzisz, jeśli chcesz żyć musisz mi trochę pomóc. - powiedział..
- A w czym mam ci pomóc? - spytałam się. Mężczyzna spojrzał na mnie.
- Widzisz, jeśli twoi rodzice chcą ciebie widzieć żywą, musisz poprosić ich o 2 miliony .Jeśli nie spełnią moich wymaganiach nigdy już ciebie nie zobaczą. - powiedział.
- Dobrze, zgadzam się... tylko nie zrób mi krzywdy. - powiedziałam. Mężczyzna się po cichu zaśmiał.
- Tego ci nie obiecuję- powiedział. Wstał i wyciągnął z kieszeni swoich spodni mój telefon. Wyszukał numer mojego taty . Gdy już go znalazł przyłożył telefon do mojego ucha.
- Tylko bez żadnych wykrętów. - powiedział. Sygnał był dobry. Po paru sekundach usłyszałam znany mi głos.
- Cześć córciu... co chciałaś?- spytał się. Spojrzałam na mężczyznę. Wzięłam głęboki wdech.
- Tato, proszę ciebie pomóż mi, zostałam porwana, boję się, uratuj mnie. - odpowiedziałam, Mężczyzna przyłożył telefon do swojego ucha.
- Słuchaj, jeśli chcesz widzieć twoją córeczkę żywą, musisz zapłacić 2 miliony. Dzisiaj nad Tamizą. Masz czas do północy. Pamiętaj nie wzywaj policji, bo nie zobaczysz swojej córeczki żywej. - powiedział i rozłączył się. Mężczyzna przyłożył mi z całej siły z plaskacza i wyszedł. Zaczęłam ronić łzy. Bałam się o swoje życie....


                                                               ~~~~~*~~~~~~~
Poszedłem do domu [t.i]. Musi mi to wszystko wytłumaczyć. Z oddali usłyszałem odgłosy syren radiowozów. Pewnie, był jakiś wypadek czy coś. Radiowozy skręciły w uliczkę domu [t.i]. Nie wiedziałem co się dzieję. Zacząłem biec. Przed bramą domu Luke'a stały radiowozy oraz sąsiedzi. Do domu wchodzili i wychodzili policjanci. Przed drzwiami zauważyłem skulonego Luke'a. Podszedłem do niego.
- Stary, co się stało? - spytałem się. Chłopak spojrzał na mnie. Płakał i miał opuchnięte oczy.
- [t.i]...[t.i].... - zaczął.
- Co ona ? -spytałem się.
- Ona... została porwana- dokończył. Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Miałem nadzieję, że to jest koszmarny sen, z którego zaraz się obudzę. Niestety to była rzeczywistość.
- Zabiję tego gnoja. Jeśli jej coś się stanie, nie daruję mu tego. - powiedział Luke. Chłopak wstał i wszedł do środka. Poszedłem za nim. Chłopak poszedł w kierunku salonu. w którym znajdowali się specjaliści, montujący sprzęt, dzięki któremu można zidentyfikować złodzieja. Zawsze myślałem, że porwania są tylko w filmach. w rzeczywistości też mają one miejsca. Do pomieszczenia wbiegł zdyszany tata Luke'a i [t.i].
- Mam pieniądze. - powiedział, kładąc na stół walizkę.
- Dobrze mamy jeszcze 3 godziny. Niech pan pamięta, kiedy będzie dawał pan okup, proszę zachować spokój. Nasza ekipa będzie niedaleko. - powiedział komisariat.


                                                       ~~~~*~~~~~
Ja i Luke postanowiliśmy, że pojedziemy razem z policjantami. Wyjechaliśmy wcześniej po to, aby radiowozy stanęły w niewidocznych miejscach. Tata [t.i] wyszedł z samochodu i poszedł w kierunku mostu. Po paru minutach na most wjechał samochód. Zatrzymał się przed postacią taty [t.i]. Z samochodu wyszedł mężczyzna. Otworzył drzwi od bagażnika, a następnie wyciągnął [t.i]. Dziewczyna była cała poobijana. Nie chcę myśleć o tym co ona musiała przeżyć. Chciałbym żeby ona teraz była w moich objęciach. Ja i Luke przyglądaliśmy się całej sytuacji. Pan [t.n] podał torbę z pieniędzmi złodziejowi. Mężczyzna zaczął się cofać, szarpiąc przy tym [t.i]. Dlaczego on jej nie puszcza. Nie mogłem tego zostawić. Wybiegłem z samochodu.
- Puść ją gnoju. - powiedziałem. Mężczyzna spojrzał na mnie.
- Proszę, proszę bohater się znalazł. - powiedział.
- Ashton proszę odejdź stąd. On jest niebezpieczny. - powiedziała [t.i].
- Nie ruszę się stąd. - powiedział. Mężczyzna sięgnął pistoletu ze swojej kurtki. Skierował broń w moją postać. Nacisnął spust. Próbowałem uniknąć kuli. Niestety wylądowała ona w moją klatkę piersiową. Zasyczałem z bólu. Opadłem na ziemię. W tym momencie policjanci wkroczyli do akcji. Mężczyzna wypuścił [t.i]. Dziewczyna zaczęła biec w moją stronę. Położyła moją głowę na swoim kolanie.
- Ashton proszę nie odchodź ode mnie. Potrzebuję ciebie. - powiedziała.
- [t.i]....[t.i] nie wiedziałem... jak ci to powiedzieć... ja ciebie... kocham. - powiedziałem. Przed moim oczyma pojawił się biały obraz.

Przepraszam, że uśmierciłam Ashton'a, ale koniec miał skończyć się smutno. Tak bardzo stęskniłam się za wami. Co do posta mam nadzieję, że wam się spodobał. Następne posty chciałabym poświęcić chłopakom z one direction, bo dawno o nich nie pisałam. PS. Czytasz=komentujesz. PPS. Dziękuje za ponad 20 tys. wyświetleń. 

sobota, 9 sierpnia 2014

Ashton cz.4

Powoli zbliżała się 17, a ja byłam już prawie przygotowana. Wyrzuciłam prawie wszystkie rzeczy z szafy, tylko po to, abym odnalazła swoją sukienkę. Nie za bardzo lubię je nosić, ale dzisiaj jest wyjątkowa okazja. Nie chcę, aby Ashton pomyślał, że cała moja szafa to tylko spodnie, koszulki i bluzy. Pamiętam, kiedy byłam młodsza codziennie ubierałam sukienki, spódnice. Teraz to się zmieniło. Po 2 godzinach przygotowania ubrałam się w to, a swoje włosy pokręciłam lokówką. Gdy spoglądałam na siebie w lusterku nie mogłam uwierzyć, że to ja. Spojrzałam na zegarek. Była już 16:45. Warto już, żebym wyszła. Na tych szpilkach na pewno tam szybko nie dojdę. Wzięłam swoją torebkę, a następnie zeszłam na dół. Gdy wychodziłam wpadłam na Luke'a. Chłopak stał, jak słup i przyglądał mi się.
- Wow. Nie wiedziałam, że mam tak bardzo piękną siostrę - powiedział. 
- Dziękuję, też nie mogłam uwierzyć za bardzo, że to ja.- powiedziałam. 
- Życzę ci miłej randki.- powiedział. Uśmiechnęłam się i wyszłam. 

30 minut później*
Czekam już tutaj od 20 minut, a jego nadal nie ma. Może chłopak zażartował ze mnie i tak naprawdę nie przyjdzie na tą randkę. Powoli tracę nadzieję, że on przyjdzie. Wstałam z fontanny i poszłam w kierunku wyjścia parku. Do moich napływały łzy. Co chwilę odwracałam i spoglądałam na fontannę z nadzieją, że chłopak się tam pojawi. Lecz nie pojawił się. Próbowałam nie okazywać swojego bólu. Nie mogłam w to uwierzyć. Myślałam, że Ashton jest inny... niestety pomyliłam się. Skręciłam w uliczkę kierującą do mojego domu. Nagle za zakrętu wyjechał czarny Lange Rover. Samochód pędził szybko w moim kierunku. Zaczęłam biec, jak najszybciej mogłam. Niestety szpilki mi przy tym nie pomagały. Byłam już blisko domu kiedy samochód wjechał na chodnik i zatarasował mi drogę. Zatrzymałam się. Zaczęłam powoli się cofać. Z samochodu wyszedł mężczyzna. Nie mogłam rozpoznać jego twarzy, ponieważ miał na sobie kominiarkę. Mężczyzna zaczął iść w moim kierunku. Chciałam uciec, lecz potknęłam się o kamyk. Spadłam na ziemię. Mężczyzna wziął mnie na ramiona i pobiegł do samochodu. Próbowałam piszczeć, lecz nie mogłam. Mężczyzna zakrył mi swoją ręką usta. Wrzucił mnie do bagażnika i szybko zajął miejsce kierowcy. Samochód ruszył z piskiem. Próbowałam się wydostać.. niestety nic z tego. 

Z perspektywy Ashton'a*
Czekam na [t.i] od 10 minut. Wiem, że trochę się spóźniłem, ale wybierałem bukiet róż dla niej. Mijały sekundy, minuty , a ona nadal się nie pojawiła. Co jeśli ona mnie olała? Jej entuzjazm na to nie wskazywał. Chyba, że ona zrobiła to specjalnie. Cieszyła się tylko po to, aby zrobić mi przyjemność. Co ja sobie wyobrażałem, że taka dziewczyna jak ona mnie ze chce. Rzuciłam kwiaty do fontanny i poszedłem . Oparłem się o mur mojego domu. Zacząłem opadać i ronić łzy jak małe dziecko, któremu odebrało lizaka. Myślałam, że [t.i] jest inna ... myliłem się. 


                                                          ~~~~~*~~~~~~
Obudziłam się w nieznanym mi pokoju. Próbowałam się ruszyć, lecz miałam przywiązane ręce do łóżka. Nie mogłam sobie przypomnieć co się stało. Pamiętam tylko, to że czekałam na Ashton'a, ale on nie przyszedł. Później pamiętam tylko czarny samochód i mężczyzna w kominiarce. Próbowałam sobie jeszcze coś przypomnieć, lecz nie pamiętam już nic. Do pokoju wszedł mężczyzna. Wyglądał na 40 latka. Na głowie miał łysinę. Mężczyzna usiadł koło mnie i spojrzał na mnie. 
- Pewnie myślisz, że coś ci zrobię. Na razie nie. Jeśli twoi rodzice spełnią tego czego ja chcę. - powiedział.
- A czego chcesz? - spytałam się. 
- Widzisz, jeśli chcesz żyć musisz mi trochę pomóc. - powiedział....

HAHA. Tego się nie spodziewaliście . Wiem nie jest on za długi i za bardzo to przepraszam. Nareszcie mi wena wróciła. Gdy będę na obozie postaram się coś tam napisać na kartce. Mogę wam powiedzieć, że koniec będzie smutny, ale nie powiem dlaczego. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Pamiętaj czytasz= komentujesz. <3                                                                                                         

wtorek, 5 sierpnia 2014

Ashton cz.3

Specjalna dedykacja dla  Black . x


Od naszego ostatniego wypadu z chłopakami na kręgle minął tydzień. Od tego czasu zbliżyliśmy z Ashton'em do siebie. Praktycznie każdego dnia pisaliśmy do ciebie lub dzwoniliśmy.  Nawet spotkaliśmy się razem po szkole, choć nie mogłam nazwać tego randką. 

2 tygodnie później*
Dzwoniący dzwonek szkolny oznajmił koniec lekcji. Nie mogłam się doczekać kiedy wyjdę z niej. Zeszłam po schodach do szatni. Wyszukałam w torbie swojego kluczyka. Gdy go znalazłam przekręciłam nim kłódkę. Ze środka wyleciała zgięta kartką. Podniosłam ją z podłogi. Zaczęłam czytać.

"Pewnie pomyślisz, że to trochę staroświeckie zapraszać dziewczynę na randkę przez napisanie parę słów na kartce, ale nie wiedziałam jak to zrobić. Bałem się ciebie spytać, ponieważ myślałem że mnie wyśmiejesz i odrzucisz. No to, więc zaszczycisz mnie swoją obecnością i pójdziesz ze mną na randkę?  Ashton .x " 

Zaczęłam piszczeć jak opętana. Nie mogłam w to uwierzyć. Ashton Fletcher Irwin zaprosił mnie na randkę. Niestety nie zauważyłam tego, że całej sytuacji przyglądał się Ashton. Po chwili otrząsnęłam się i zauważyłam postać chłopaka. 
- To znaczy tak ? - spytał się. Na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
- Hmm nie miałam nic do roboty to czemu nie. - odpowiedziałam. O matko jaki wstyd.
- Może być o 17 koło fontanny w parku? - spytał się.
- Oczywiście.- odpowiedziałam.Chłopak uśmiechnął się.
- Jeśli chcesz to mogę ciebie odprowadzić do domu ? - spytał się. Nie dość, że chłopak w którym jestem zakochana  zaprosił mnie na randkę to do tego chce odprowadzić mnie do domu. Jestem w siódmym niebie.
- Jasne.-odpowiedziałam. Wzięłam ze sobą torbę, a następnie zamknęłam za sobą drzwi szafki. Jak to bywa z londyńską pogodą na dworze wiał zimny wiatr. Ja oczywiście nie wzięłam ze sobą żadnej bluzy. Było mi zimno. Na moich rękach pojawiła się gęsia skórka. Chłopak zauważył to. Ściągnął swoją bluzę i okrył nią moje barki.
- Nie musiałeś, a poza tym będzie ci zimno. - powiedziałam.
- Nie nie będzie, nie jestem przecież z cukru. Ważne jest to , abyś ty nie zmarzła.- powiedział.
- Dziękuje to miło z twojej strony .- powiedziałam. Chłopak uśmiechnął się. Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się już do siebie. Kiedy doszliśmy na miejsce, stanęliśmy przed furtką.
- Dziękuje, że mnie odprowadziłeś. - powiedziałam. Powoli ściągałam bluzę, lecz chłopak mnie zatrzymał.
- Nie musisz mi jej na razie oddawać. Oddasz mi kiedyś indziej. -powiedział. Już miałam odejść, lecz Ashton chwycił moją rękę, po czym mnie przytulił.
- Teraz możesz iść., - powiedział z uśmiechem na twarzy. Chłopak pożegnał się ze mną, a następnie odszedł. Pobiegłam do domu. Zaczęłam piszczeć, krzyczeć, skakać jednocześnie. Nadal w to nie mogę uwierzyć. Chłopak, który mi się podoba zaprosił mnie na randkę, odprowadził do domu , a do tego jeszcze mnie przytulił. Zdecydowanie najlepszy dzień w życiu. Nie zapominajmy o tym, że okrył mnie swoją bluzą. Najsłodsza rzecz, jaką chłopak może zrobić dla dziewczyny. Na dół zbiegł Luke.
- Co się stało ? -spytał się. Rzuciłam się chłopakowi na szyję.
- Ashton zaprosił mnie na randkę.- odpowiedziałam. Chłopak postawił mnie na ziemię.
- Cieszę się z tego. - powiedział- Tata właśnie przed chwilą dzwonił i powiedział, że dzisiaj wrócą trochę później, ponieważ mają ważną konferencję.... Znowu za każdym razem ten sam powód. Już zapomniałam kiedy ostatnio spędziliśmy wspólnie ze sobą czas. Czasami myślę, że oni o nas zapomnieli. Zostawiłam chłopaka samego. Poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam swój plecak na podłogę, a następnie położyłam się na łóżku.




Mam nadzieję, że tobie jak i wam spodobała się ta część. Chciałabym was poinformować, że od 15 sierpnia do 24 nie będę obecna, ponieważ jadę na obóz. Będę za wami bardzo tęskniła. Postaram się dodać kolejną część jeszcze przed , ale tego nie obiecuję. Chciałam was przeprosić za to, że tą część nie dodałam 2 dni temu, ale nie miałam za bardzo czasu pisać i chce jeszcze was przeprosić , za to że ten imagin jest taki krótki. Nie wiedziałam co napisać. Jeśli możesz zostawić po sobie komentarz byłabym bardzo wdzięczna. Kocham was. <3