środa, 1 kwietnia 2015

Ashton cz.4

- Ashton, nie rób tego on jest tutaj. On chcę na tobie się zemścić!!- mówiłam jak najszybciej mogłam. Mężczyzna szybkim ruchem wziął mój telefon i rzucił nim o ścianę.
- O nie tak nie będziemy się bawić, teraz mi za to wszystko zapłacisz. Chwycił moją rękę, a następnie oparł moje ciało do ściany. Jego palce zaczęły przejeżdżać po całym moim ciele. Jego usta oddawały co parę sekund pocałunki na mojej szyi. Mężczyzna powoli zaczął ściągać moją koszulkę. A ja nie mogę nic zrobić. Czuję się jak lalka lub jakaś marionetka. 

* Z perspektywy Ashtona*
Po raz kolejny spróbowałem do dzwonić się do [t.i], ale w ogóle nie odbierała. W mojej głowie cały czas były powtarzane słowa tego mężczyzny. On jej groził. A co jeśli on jej coś zrobi lub co najgorsza zabije? Nie nie mogę o tym myśleć. Muszę wziąć się do działania. Pobiegłem na strych. Z trudem odnalazłem to czego szukałem. Powtarzałem sobie, że nigdy jej nie wezmę już do ręki... ale teraz mam wielki powód. Pistolet, wyglądał praktycznie jak nowy. Rdza się tylko osadziła na niektórych miejscach. Schowałem go tutaj podczas tego dnia. 
Był piątek więc postanowiłem, że nie będę wracać tak od razu do domu. Chodziłem po całym mieście. Gdy zaczęło się powoli ściemniać, poszedłem w kierunku przystanku autobusowego. Sprawdziłem rozkład jazdy, ale na moje nieszczęście autobusy już po tej godzinie nie jeździły. Czekał mnie pól godzinny spacer. Po ulicach rzadko kiedy przejeżdżał jakiś samochód lub przechodziła jakaś osoba. Chyba ja byłem jedynym wyjątkiem. Żarówki z niektórych lamp, zaczęły migotać. Zapewne żarówki nie wytrzymają już i spalą się. Są one jak ludzie. Na nie jak nas czeka koniec. Nagle wszystko skończył czyiś krzyk. Postanowiłem, że sprawdzę co się dzieje. Wychyliłem się za budynku. Przed moimi  oczami leżał cały poobijany mężczyzna. Nad nim stali dwóch starszych mężczyzn. Bez przerwy go kopali lub pluli. Nie mogłem no to patrzeć. Musiałem działać. Ściągnąłem swój plecak z ramienia, Położyłem go na ziemi i zacząłem go przeszukiwać. Po paru sekundach miałem w swoich rękach to czego szukałem. Był to pistolet. Nie mój, lecz mojego taty. Pracuje on jako policjant. Na dzisiejszej lekcji wychowawczej, mieliśmy przynieść jedną rzecz związaną z pracom jednego z rodziców. Wybrałem tatę. Większość przyniosły papiery, nie wielu coś innego. Wziąłem pistolet, ponieważ to on najbardziej mi się kojarzy z pracą taty. Gdy wyciągnąłem go z plecaka, wszyscy patrzyli ze zdziwieniem. Dobra, to już nie ważne. Wracając do tego chłopaka. Pistolet skierowałem ku górze. Strzeliłem, kula poleciała ku górze. Mężczyźni się zlękli i uciekli. Wziąłem plecak ze sobą i podbiegłem do rannego. Chłopak ledwo co oddychał. Powoli zaczynał zamykać oczy. 
- Stary, nie rób tego. Musisz żyć!- w odpowiedzi nic nie dostałem. Siedziałem nad chłopakiem jak głupi z nadzieją, że zacznie oddychać i powróci do świata żywych. Niestety żadnych z tych rzeczy. Po kilkunastu minutach przyjechał radiowóz. Nawet nie wiem skąd się on tu wziął. Na moje nieszczęście kierował nim mój tata. Gdy zobaczył mnie koło tego chłopaka i na dodatek z pistoletem obok, kazał mi wejść do samochodu. Po zwłoki chłopaka przyjechało pogotowie i kilka innych osób. Próbowałem się wiele razy wytłumaczyć to tacie, ale on nie chciał nic słuchać. Trafiłem do poprawczaka. Tydzień później odbyła się rozprawa. Po 2 godzinach sąd wydał wyrok. Z tego, że jestem już prawie dorosły trafiłem do więzienia na rok w zawieszeniu. Wychodząc ze sali, nie mogłem znieść widoku mojej mamy. Miała całe opuchnięte oczy, ze względu na płacz. Odwiedzała mnie ona praktycznie każdego dnia, a tata? Odwiedził mnie może tylko raz. Nie miałem mu za to za złe. Rozumiałem go. Rok później kiedy wyszedłem z więzienia zamieszkałem w mieszkaniu po mojej babci, który zapisała mi w swoim testamencie. Od tego nieszczęsnego czasu ludzie omijają mnie szerokim łukiem.


No, nareszcie coś wybazgrałam. Przepraszam was, że to tak długo, ale wiecie nauka itd. Miałam to w tym tygodniu opublikować, ale wiecie... Zayn.... jak on mógł odejść od chłopaków i swoich fanów do tego pulpeta. :c. No, ale dobra to jego decyzja. Wracając do imagina, mam nadzieję że wam się spodobał. Jeśli chcecie nowy post to pamiętajcie... 

8 komentarzy = nowy post



sobota, 7 marca 2015

Ashton cz.3

"Ashton? Ashton? Ashton? Znany mi głos powtarzał w kółko moje imię. Znajdowałem się w nieznanym mi domu. Dookoła panowała pustka. Ściany były zdarte ze starej farby, meble był połamane lub zniszczone. Co ja tu robię?  
- Ashton... - głos ponownie się odezwał.  Głos zaczął ponownie wypowiadać moje imię. Z każdym wywołaniem, głos był bliższy i bardziej rzeczywisty. Po paru sekundach głos uciszył się. Nagle, czyjaś ręka dotknęła mojego ramienia. 
- Możesz się odwrócić. - głos odezwał się. Zrobiłem to.  Kim może być ta osoba? Nie mogłem w to uwierzyć. Moja mama, stała cała i zdrowa. Przytuliłem ją, ale moje ręce nie dotykały jej ciała, tylko przenikały.  Kobieta spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach.
- Nie możesz mnie dotknąć, jestem tylko twoim wyobrażaniem. Chcę tylko ciebie przed czymś ostrzec. Twoja ukochana jest w wielkim niebezpieczeństwie. Każdego dnia jest z nią gorzej. Na jej ciele znajdują się nowe blizny, a każdy z nich jest coraz większy. Cierpi ona bardzo z tego wszystkiego, roni wiele łez, przez co z nich mogłoby powstać morze lub ocean. Jej organizm czuję się coraz słabiej, nie dostaje żadnego jedzenia ani wody, ale zawsze wypowiada jedno zdanie: " Ashton potrzebuje ciebie". - kobieta spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się lekko i zniknęła...." 
Obudziłem się ze łzami w oczach. Co, jeśli przez to moja mama chciała mi dać jakiś znak. Może to co ona mówiła jest prawdą. A co jeśli ona ma rację? Próbowałem odpowiedzieć na zadawane przez siebie pytanie, ale nie umiałam na nie odpowiedzieć. Może to jest prawda.... a jeśli tak to gdzie jest [t.i]???


* Z twojej perspektywy*
Moja ciała leżało w tej samej pozycji, od paru już dni. Ręce przykute do łóżka, a nogi ledwo co się poruszały z braku sił. W życiu nie byłam taka słaba, nawet jakbym chciała podnieść swój telefon, on za pewnie spadłby na ziemię i roztrzaskał się na milion kawałków. Najgorsze jest to, że znajduję się już tu tak długo, a ja nawet nie znam twarzy swojego sprawcy. Zawsze przychodzi do mnie o tej samej porze, z zakrytą twarzą. W ręku trzyma tylko jakieś narzędzie, którym następnie mnie nie biję. Nigdy się nie odzywa, nawet jak zadam mu jakiekolwiek pytanie. W moim brzuchu panuje totalna pustka, ze względu na to że nie jestem karmiona. Ledwo co już połykam ślinę. Jeśli bym wiedziała, że tak ma się potoczyć mój los, wolałabym już umrzeć. Zastanawia mnie to czy Ashton wie o wszystkim. A jeśli tak czy mnie on próbuję odnaleźć?  On nawet nie wie jak ja go teraz potrzebuję. Wiem, że zachował się jak ostatni dupek, ale chciałabym znaleźć się w jego wielkich ramionach. Czuć jego dotyk czy jego zapach.... Do pomieszczenia przyszedł mężczyzna. Jego twarz była zakryta kominiarką. Usiadł na krześle i spojrzał na mnie. Ja zrobiłam to samo.
- Pewnie, zastanawiasz się dlaczego to zrobiłem? - zapytał się. Nie kurde nie interesuje mnie to, zadaje ci wiele pytań na ten temat, ale to tylko tak do zabawy.
- A jak myślisz?- odpowiedziałam mu.
- Nie zrobiłbym nigdy tego, ale przez twojego chłopaka, zginęła najbliższa osoba w moim życiu... mój brat.- Ashton? Ale co on jest z tym wmieszany. Co prawda, Ashton był w więzieniu, ale powiedział mi tylko za to, że kradł. Czyżby znów on mnie okłamał?
- Nie, nie mogę w to uwierzyć. Nie on, nie Ashton.- odpowiedziałam ze łzami w oczach.
- Widzisz, kochana prawda czasami boli.- Mężczyzna wstał i zaczął iść w moim kierunku. Odwiązał moje ręce od obręczy. Pociągnął mnie przez co wylądowałam na ziemi z hukiem.
- Wstań! - krzyknął. Wypełniłam jego rozkaz. O własnych siłach po starałam wstać. Mężczyzna trzymał mnie za ramię. Wyszliśmy z pokoju. Szliśmy przez ciemny korytarz. Mężczyzna zaprowadził mnie do pokoju. Znajdowało się tam tylko biurko, krzesło i komputer. Po co on mnie tu przyprowadził? Nie umie go obsłużyć czy co? Mężczyzna posadził mnie na krześle. Włączył komputer. Na ekranie był włączony skype.
- Po co mnie tu sprowadziłeś? - spojrzałem na mężczyznę.
- Pogadasz z twoim chłopczykiem..- odpowiedział. Włożył rękę do kieszeni swoich spodni. Wyciągnął z nich mój telefon. Wyszukał coś w nim, a następnie przyłożył go do mojego ucha. Z kątem oka zauważyłam, że to numer Ashtona.
- Tylko bez żadnych wykrętów. Masz mu powiedzieć, żeby przyjechał tutaj. Tutaj masz adres. - mężczyzna podał mi kartkę, na której znajdował się adres. - tylko nic nie wykombinuj, bo źle się dla ciebie to skończy. Po 3 sygnałach, ktoś odebrał.
- [t.i] to ty boże nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem. Gdzie jesteś? - spytał się.
- Nie, nic mi nie jest. Jestem cała i zdrowa. Tamten mężczyzna zostawił mnie samą w domu, po kilku już dniach. Zostawił mnie samą na pastwę losu. Proszę cię, przyjedź po mnie, Nie chce już tutaj się już znajdować.- odpowiedziałam, ze łzami w oczach. Teraz nasze role się zamieniły. To ja go teraz okłamałam.
- Oczywiście, będę tutaj najszybciej jak będę mógł. Powiedz mi, tylko gdzie jesteś?- z trudem połknęłam ślinę.
- Na One Strike 152. Stary opuszczony dom.- odpowiedziałam, z trudem.
- Nie bój się, przyjadę po ciebie. - powiedział. Nie, ja nie mogę na to pozwolić.
- Ashton, nie rób tego on jest tutaj. On chce się na tobie zemścić!!- mówiłam jak najszybciej mogłam. Mężczyzna szybkim ruchem wziął telefon i rzucił nim o ścianę.
- O nie tak nie będziemy się bawić, teraz mi za to wszystko zapłacisz......





Bum, o to następna część. Mam nadzieję, że wam się spodoba. :3 Bo to jest najważniejsze. A wy co myślicie, co może zrobić ten mężczyzna [t.i]. Jeśli chcecie się tego dowiedzieć, to zależy tylko od was. 



  8 komentarzy= Nowy rozdział :3

sobota, 28 lutego 2015

Ashton cz.2

Siedziałem na podłodze trzymając materiał z sukienki [t.i]. Z nią jak i z każdym jej ubraniem znajdującym się w szafie mam wiele związanych wspomnień. W tej sukience, była ona na naszej pierwszej randce, tą białą koszulę o plamiła sokiem porzeczkowym, te dżinsy uwielbia. Każde te wspomnienie było wspaniałe. Bo było ono związane z nią. Ciszę przerwał dzwonek do drzwi. Odłożyłem sukienkę na łóżko i zszedłem na dół. Ciekawi mnie kto to może być? Otworzyłem drzwi. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Była to [t.i]. Chciałem skakać, krzyczeć jak małe dziecko cieszące się z nowego prezentu, a jednocześnie ją przytulić i dać jeden długi pocałunek.
- Nie myśl sobie, że przyszłam tutaj do ciebie tylko powiedzieć, że ci wybaczam.  Bo tak nie jest, przyszłam tylko po swoje ciuchy.- Dziewczyna weszła do środka i poszła na górę. Zrobiłem to samo. Dziewczyna zaczęła się krzątać po całej sypialni, ale jej uwagę przykuła sukienka leżąca na łóżku. Wzięła ją do ręki.
- Co chciałeś w niej chodzić lub podarować jednej z tych dziewczyn? - Dziewczyna przerzuciła oczami i zaczęła wkładać rzeczy do środka. Nie chciałem, aby to robiła. Chciałem jej wyrzucić wszystkie ciuchy na obok i ją przytulić, ale moje ciało mi w tym odmawiało. Czułem się jak pionek do gry lub jakaś postać, w której jestem sterowany. Po 10 minutach dziewczyna skończyła się pakować. Wzięła walizkę i skierowała się do drzwi wyjściowych. Dziewczyna przed wyjściem położyła swoje kluczyki do domu na blat i wyszła. Znowu pozwoliłem jej odejść, nie zatrzymałem jej... ale nie pozwoliłem jej odejść. Zbiegłem jak najszybciej mogłem ze schodów i zatrzymałem dziewczynę zanim wsiadła do swojego samochodu.
- Co jednak odzyskałeś władzę w nogach? Myślałam, że już zapomniałeś jak to się robi. Czego chcesz? Jeśli chcesz, abym ci to wybaczyła, nigdy nie odzyskasz zgody- Dziewczyna wbiła swój wzrok w moje oczy.- a więc odzyskam odpowiedź? Nie musiała na to długo czekać. Położyłem swoje ręce, na jej policzkach i ją pocałowałem. [t.i] natychmiast zakończyła go, a następnie uderzyła mnie twarz.
- Na twoją miłość jest już za późno. - Dziewczyna wzięła swoją torbę i odjechała. Czyli jednak odeszła... i to już na zawsze.

                                                 ~*~
Od naszego ostatniego spotkania z [t.i] minął tydzień. Od tego czasu nigdzie nie wychodziłem, siedziałem w domu, grałem do późnych godzin. Po całym domu były porozrzucane butelki po piwie, wódce, whisky oraz opakowania po chipsach  czy papierosach. Gdyby to wszystko zobaczyła moja mama, co ja robię w swoim życiu zganiła by mnie za to wszystko... Zacząłem zastanawiać się co mogę teraz robić.
- [t.i] co ch...- nie dokończyłem, bo i tak bym nie dostał odpowiedzi. Chyba, że ściany zaczną umieć gadać. Po chwili ktoś zaczął nerwowo dzwonić i walić pięściami o drzwi. Wstałem i podszedłem po woli do drzwi. Otworzyłem je. Przede mną stał zdyszany Luke.
- A ty co po maratonie jesteś? - Chłopak wyprostował się i zaczął mówić.
- [t.i]... ona została porwana.- Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
- Żartujesz, sobie bo jeśli tak to wiedz, że ci się on nie udał.- Chłopak wszedł do domu. Poszedł w kierunku salonu. Spojrzał na podłogę, na której leżało sterta rzeczy. Odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Myślałem, że tylko ja nie jestem czyściochem.- Chłopak  uśmiechnął się, a następnie wziął pilota leżącego na kanapie. Zaczął naciskać różne przyciski. Kanał automatycznie się zmienił. Chłopak usiadł i poklepał ręką, na znak abym zrobił to samo. Zrobiłem to. Spojrzałem na ekran telewizora. Leciały wiadomości.
- Wiadomości i co?- Luke położył swojego palca na moich ustach.
- Spójrz co piszę w nagłówku- Mój wzrok ponownie znalazł się na ekranie telewizora. Zacząłem czytać nagłówek.
" 17 [t.i] [t.n] porwana przez seryjnego morderce"
- Nie to nie może być prawda- spojrzałem na chłopaka- powiedz, że to jest kłamstwo. - Chłopak zaczął kręcić głową. Zakryłem rękoma twarz.
- To nie może być prawda....- Luke zaczął klepać mnie po plecach.
- Nie bój się, policja ją odnajdzie. Nic się jej nie stanie.
- Jak się mam nie bać?! Ona jest w niebezpieczeństwie nie wiadomo czy jeszcze żyję. Postaw się na jej miejscu. Pomyśl co ona teraz czuję, jak się boi. Ty jej nie znasz tak dobrze jak ja. Znam jej te dobre jak i słabe strony. [t.i] boi się wielu rzeczy, ale najbardziej tego, że może umrzeć w każdej chwili. A poza tym sam widzisz co jest tam napisane- wskazałem ręką na telewizor- seryjne morderca. Nie wiadomo co on może jej zrobić. Musimy ją odnaleźć. - wstałem i zacząłem chodzić tam i z powrotem.

- Ciekawe, jak chcesz to zrobić. Nawet nie wiesz kim on jest i gdzie się teraz on z nią znajduje. Poza tym policja jest od tego. Mają odpowiednią broń. Nawet jakby go zabili, nie poszli by za to za kratki, a ty tak.- popatrzyłem na chłopaka z pogardą. Jak on może tak mówić? [t.i] jest w niebezpieczeństwie, a teraz liczy się każda sekunda. Jeśli jej coś stanie, nigdy bym sobie tego nie darował....


Nareszcie coś napisałam. Szczerze powiem wam, że pisałam ten post milion razy, ale nie dopasował mnie żaden z nich. Ten napisałam co prawda dzisiaj i na szybko, ale mi się on spodobał. Mam też taką nadzieję, że wam też. Kolejną część postaram się dodać jak najszybciej mogę. c; Ale wy musicie mi w tym pomóc. PS. Zapraszam do obserwowania bloga oraz jeśli macie swoje pochwalcie się nimi w komentarzu xx


                                                         8 komentarzy= nowy post. 

czwartek, 5 lutego 2015

Ashton cz.1

- Dlaczego, ty mi to zrobiłeś? Myślałeś, że twoje kłamstwa nigdy nie wyjdą? Kłamstwo ma krótkie nogi. Dziewczyna z każdym słowem podnosiła ton.- mój tata ostrzegał mnie przed tobą, ale ja jednak nie chciałam mu uwierzyć... żałuje tego.  Mimo, że wyszedłeś z więzienia, chciałam być z tobą. Myślałam, że bycie tam da ci coś do zrozumienia... zmienisz się na lepszego człowieka... no właśnie myślałam. Kochałam ciebie najmocniej na świecie, a ty jak odwzajemniłeś moje uczucia? Sprowadzałeś jakieś dziwki do domu, po moją nie obecnością. Wolę, już nawet nie myśleć o tym co robiliście... ale na pewno każda z nich jest dobra w łóżku. Masz teraz drzwi otwarte, możesz zapraszać kogo chcesz. Nawet możesz otworzyć tutaj własny burdel. Dziewczyna wzięła swoją torbę i poszła w kierunku drzwi. Stanęła i odwróciła się.
- Ciekawi mnie czy obchodziło ciebie to, że inne osoby mają też uczucia. Dziewczyna wyszła zatrzaskując przy tym drzwiami. Stałem jak słup, wpatrując się w podłogę.
- Jestem dupkiem! Krzyknąłem na cały dom. Zacząłem zwalać wszystkie rzeczy leżące na meblach. Książki, wazony, lampy. Nie mogłem opanować swojej wściekłości. Jaki ja byłem głupi zgadzając się na to, aby zaprosić te dziewczyny, To wina Luke'a. Gdyby nie namawiał mnie na to, nie byłoby takiego miejsca. Rozejrzałem się po całym domu. Wyglądało, jakby tornado przeszło przez nie. Muszę to później posprzątać, teraz muszę wyrównać rachunki z chłopakiem. Wyszukałem jego numer w kontaktach. Przysunąłem telefon do ucha. Po 5 sygnałach rzuciłem telefon na łóżko. Niech ja go tylko dorwę, swoje ręce. Nie daruje mu tego. Zakryłem rękoma twarz. Z moich oczów zaczęły wylewać się łzy. Chłopak, który właśnie wyszedł z więzienia, który ma liczne tatuaże płaczę. Zresztą mam to gdzieś. Każdy ma prawo do płaczu. Nawet taka osoba jak ja. Na zewnątrz zgrywam twardziela, a wewnątrz nie jest nim.

                                                              ~*~
Gdzie jest Luke? Gdzie jest ten jebany dupek.? Już od kilku godzin dzwonię do niego, a on nawet nie odebrał ani jednego telefonu. Gzie on może teraz być?
- Już wiem, już wiem, już wiem. Zacząłem skakać po kanapie jak małe dziecko. Dlaczego nie wpadłem na to wcześniej. Klub Dirty... Luke zawsze tam lubi wpadać i przypuszczam, że tam go znajdę. Skoczyłem z kanapy, ubrałem buty i wziąłem kluczyki od samochodu. Przekręciłem kluczyki od stacyjki i odjechałem.
   Jechałem z niedozwoloną prędkością, nie zważałem na znaki. Gdyby policja to zauważyła, odebrałaby mi prawo jazdy albo grzywnę, której nie spłaciłbym nawet za milion lat. A zresztą mam to gdzieś. Muszę go dorwać.
         Zaparkowałem samochód na parkingu obok klubu. Rozejrzałem się. Dookoła panował tłok. Jedni pili przy barze, a drudzy tańczyli przy tym wpadając na innych. Nigdzie nie było widać blondyna.... Czekaj, czekaj cofam to. Chłopak siedział przy barze. Zanurzony pod uszy w drinka. Z trudem przedostałem się na drugą stronę klubu. Chwyciłem za rękaw chłopaka i pociągnąłem w swoją stronę. Chłopak omal nie przewrócił się wraz z krzesłem.
- Co ty do cholery robisz?! Chłopak próbował się wyrwać, ale nie pozwoliłem mu na to. Wyszliśmy na tył klubu. Tam nikt nas nie znajdzie. Puściłem chłopaka.
- Czy ci odbiło?! Uśmiechnąłem się pod nosem. Rozejrzałem się na boki. Było czysto. Chwyciłem chłopaka za materiał bluzy i przywarłam go do ściany.
- Czy mi odbiło?! Nie , to tobie odbiło. Przez twój burdel zrobiony w moim domu, [t.i] ze mną zerwała.
- Miałeś tyle dziewczyn, będziesz jeszcze wiele miał. Poza tym co ty w niej widziałeś. Tamte dziewczyny były o wiele lepsze od niej. Po tych słowach, przywaliłem mu z liścia.
- Nie, nikt od niej nie jest lepszy. Właśnie ona pokazała mi na czym polega prawdziwa miłość. Wiedziała sama, że wyszedłem z więzienia, ale ona mimo tego była ze mną. Mimo tego się nie bała. Zawsze budziłem się z radością, bo wiedziałem że mam taką osobę jak ona. Luke poruszył lekko ustami.. ale nic nie odpowiedział.
- Stary, skąd ja miałam wiedzieć, że to tak się wszystko potoczy... co mam zrobić, abyś mi wybaczył?
- Nic, wystarczy że spieprzyłeś mi życiu. Puściłem chłopaka i odszedłem.


                                                     ~*~
Kolejna resztka dokończonego papierosa spadła na ziemię. Obiecywałem sobie, że już nigdy nie wezmę tego świństwa do ust... ale to wszystko już mnie przerasta. Ciekawi mnie gdzie teraz ona jest. Mam nadzieję, że nic sobie nie zrobiła. Nie darowałbym sobie tego..,.



Bum, jednak powróciłam. Już od dawna chciałam tutaj napisać, ale nie miałam czasu. Dużo nauki, zajęcia pozalekcyjne, a do tego miałam operację :c. Dzisiaj dopiero wróciłam i wzięłam się do roboty. Mam nadzieję. że nie wyszłam z prawy. Ps. Umarłam przez ten gif...


                                                7 komentarzy= nowy post